Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/288

Ta strona została przepisana.
— 276 —

węzłów na godzinę. Przewiozę bezpiecznie pana komodora. Drogę znam doskonale, nieraz już byłem w Key-West.
— Możesz jechać zaraz?
— Skoro tylko pan komodor rozkaże.
— Jeżeli mamy pięćset mil w prostej linii z Pensacola do Key-West — rozumował sobie Urrican — to potrącając cośkolwiek na nieuniknione zboczenia, na wiatr mniej, przyjazny i t. p., cała przeprawa może potrwać dni sześć coby jeszcze wypadało na moją korzyść. A więc nie mam się czego namyślać...
Tak postanowiwszy poszedł jeszcze z Turkiem obejrzeć Chicolę. Był to statek mały i lekki o niewielkiem zagłębieniu, któryby zginął na pełnem morzu, lecz u wybrzeży poszarpanych i najeżonych podwodnemi skałami, właśnie służyć mógł bezpiecznie.
— Ile żądasz za przeprawę — zapytał Urrican.
— Sto piastrów dziennie.
— Z żywnością?
— Tak jest, z żywnością.
— Niechże będzie, chociaż umiesz wyzyskać położenie. Poczyń odpowiednie przygotowania; za godzinę jedziemy, aby opuścić przystań przed przypływem morza.
Stanowczy i zwięzły w swych rozkazach komodor, żądał też, aby je spełniono jak naj-