ła, ustanowił jedną lub dwie olbrzzmie wygrane w roku... Kto wie, wszystkiego na świecie spodziewać się można.
Aby więc wiedzieć w tej mierze coś stanowczego, udał się prezes klubu Georges B. Higginbothan wraz z Tomaszem Carlisle na ulicę Sheldan Nr. 17 do rejenta Tornbrock, którego klientem był zmarły oddawna.
— Wizyta panów — rzekł z głębokim ukłonem pan Tornbrock — czyni honor wielki, jakkolwiek wyznaję, żem się jej poniekąd spodziewał...
— Właśnie przyszliśmy się dowiedzieć — odpowiedział również z głębokim ukłonem prezes Higginbotham — czy zmarły nasz przyjaciel zostawił testament, a w danym razie, jaką jest treść jego?
— Wybaczą panowie, ale pierwej nim zajmiemy się kwestyą testamentu, trzeba nam pomyśleć o pogrzebie zmarłego...
— A czyż nie miałby się odbyć z odpowiednią wspaniałością?
— Winniśmy we wszystkiem zastosować się do woli mego klienta, woli wypowiedzianej bardzo szczegółowo w tym oto akcie — odparł Tornbrock, wskazując dużą kopertę, której złamane pieczęcie świadczyły, że treść zawartych w niej papierów jest już znana.
— A więc ceremonia pogrzebowa... — począł Tomasz Carlisle.
Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/29
Ta strona została przepisana.
— 23 —