Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/302

Ta strona została przepisana.
— 288 —

rzeniem o ostrą krawędź skały, stwierdził nadto jeszcze silne wstrząśnienie mózgu, przy wielkiej utracie krwi.
— Wprawdzie stan jest bardzo groźny — odpowiedział na zapytanie Turka — nie usuwa jednak nadziei wyleczenia, mianowicie przy tak silnej komplikacyi. Teraz należy go przenieść ostrożnie do hotelu, lub najlepiej do szpitala miejskiego, by mu potrzebnej nie zabrakło opieki.
— W tej chwili nie zaniosę go ani do szpitala, ani do hotelu — rzekł Turk, w którego nowa wstąpiła otucha, na pocieszającą opinię doktora.
— Gdzież więc go umieścisz? — pytali obecni.
— Zaniosę go przedewszystkiem do zarządu poczt i telegrafów...
Że Turk miał racyę, przyznano mu to ogólnie. Od chwili bowiem, gdy komodor wbrew wszelkim przeciwnościom po zaciętej walce z żywiołami, przybył jednak jeszcze przed oznaczonym w grze Hypperbona terminem do Key-Westu, on, jako jego jedyny przyjaciel, a teraz i opiekun, nie powinien zapomnieć o celu tej podróży. I niechże publiczność obecna zaświadczy, że szósty partner, znajdował się, bądź co bądź, 25-go maja o 12-tej godzinie w tamecznem biurze telegraficznym.