Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/345

Ta strona została przepisana.
— 329 —

— Tak, tak stanowczo, rzecz to trudna, prawie niemożliwa, uniknąć człowiekowi sławnemu, niedogodności tej sławy. Odtąd nie pokuszę się już nigdy okryć mego olbrzyma zasłoną tajemnicy.
Tak dumał Milner, idąc powoli i patrząc na coraz nowe afisze, które upewniały publiczność, że oczekiwany przybysz z Teksasu, ukaże się niewątpliwie na konkursie w Spring Grove.
— Tego już zawiele!... — zawołał przedsiębiorca, widząc swój wielki plan obrócony w niwecz. — Skąd oni wiedzą o mym zamiarze wystawienia Crabba! Musiałem chyba sam wspomnieć mu o tem, i bałwan ten, który nigdy nic nie mówi, właśnie teraz wygadał się przed kimś.
Z tem przekonaniem Milner wrócił do hotelu wcześniej jak zamyślał i choć nie robił wymówek olbrzymowi za jego gadulstwo, resztę już tego dnia i cały następny pozostał z nim razem. Nareszcie na trzeci dzień rano o godzinie 8-ej, wyszli obaj na ulicę, przebyli most i dosięgli placu Spring Grove, zajętego wielką wystawą bydła. Fala dążącego wraz z nimi ludu, nie zdradzała żadnego niepokoju. Owszem hałaśliwa wesołość tłumów wyrażała jedynie ciekawość, którą wkrótce będzie mogła zadowolnić.