nie szczególnym talentem prowadzenia rozmowy. Oczywiście żałował on szczęśliwych czasów kiedy „kościół mormoński“ stał w pełni swej świetności, szerząc zasady wielkiego proroka Joe Smitha, które jakoby udzielone mu zostały bezpośrednio przez „Ducha bożego“ na złotych tabliczkach, w pamiętnym dla sekty roku 1830. Z najwyższem też uznaniem wyrażał się o sławetnym Brighamie Young, głowie kościoła, który nie zważając na trudy i niebezpieczeństwa, jak drugi Jozue, przeprowadził całe zgromadzenie wraz z apostołami na terytoryum Słonego jeziora, gdzie założył nową Jerozolimę.
I czyliż gród ten nie zasługiwał na owo zaszczytne miano, tak samo, jak słusznie Jordanem nazwaną została rzeka, płynąca u stóp jego?...
Tamto właśnie nastała najszczęśliwsza doba w dziejach wybranego ludu, który dziś niestety prześladowany, szukać musi spokojnego istnienia aż w posiadłościach Meksyku.
Pan Robert Inglis prawił z wielką siłą przekonania; szkoda tylko, że zamilczał zręcznie o fakcie, iż wzrastająca w Utah sekta mormonów, nie tyle w gruncie rzeczy dbała o swe dziwaczne praktyki religijne, ile dążyła do niezawisłości politycznej; o czem gdy rząd się przekonał, polecił generałowi Grantowi zaprowadzić należny porządek. Wielki więc prorok
Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/361
Ta strona została przepisana.
— 345 —