Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/376

Ta strona została przepisana.
— 360 —

Miał też Kymbale zupełną świadomość, jakie w szerokich kołach zakładowiczów z profesyi wzbudzał zaufanie, i jakim stał się ulubieńcem całej Ameryki. Ufny więc w swą dobrą gwiazdę, wyjechał z Santa Fe, i nawet zdanie Izydoria, praktycznego woźnicy, który ganiąc mu zbytnią pewność siebie, nie chciałby ryzykować na niego nawet dwudziestu pięciu centów — nawet ten skromny głos, nie mógł popsuć mu humoru, gdyż go już nie słyszał.
Teraz rozporządzał znów dowolnie czasem od 21-go maja do 4-go czerwca, a że od Clifton miał już napewno na swe usługi kolej żelazną, więc w powrotnej tej drodze nie było konieczności pośpiechu i olśniewania woźnicy olbrzymiemi sumami obiecywanej nagrody, do czego uważał się zmuszony, jadąc w tamtą stronę. Teraz umiarkowana zapłata wystarczała zupełnie, a pierwszy pociąg z Clifton powiózł go do Denver, głównego miasta Stanu Colorado.
Zamiast wszakże jechać stąd bez przerwy dalej przez Oaklay, Topeka i Kanzas, wbrew napomnieniu, jakie mu udzielił szanowny mer w Buffalo, przypominając, że dopóki trwa gra, osoba partnera jest własnością tych, którzy na niego ryzykowali swe pieniądze, Kymbale kazał się zawieźć do najwspanialszego hotelu