Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/400

Ta strona została przepisana.
— 382 —

kanie z tajemniczym X. K. Z. — oznajmiły zaraz miejscowe gazety. Reporterzy zaś z „Chicago Herald“, którym nazajutrz piąta partnerka nie mogła już w żaden sposób odmówić przyjęcia, nie szczędzili im w swych artykułach wszelkich możliwych pochwał, czem sobie bardzo ujęli dość na to wrażliwą Amerykankę.
Wracając do Chicago spokojna i praktyczna Helena postanowiła dla oszczędności pozostać tam jak najdłużej.
— Po co mamy rujnować się na hotele, gdy tu i tak nasze mieszkanie opłacać musimy — tłomaczyła Jowicie. — Do Frankfurtu w Kentucky tak jest blisko, że wystarcza nam wyjechać w wigilię dnia odbioru telegramu.
Ale Jowita, po jednej zaledwie przespanej nocy w swem pokoiku, poczęła z uporem dziecka domagającego się obiecanej zabawki, powtarzać to samo pytanie:
— Powiedz, mi Helo, kiedyż stąd wyjedziemy?
— Bądźże trochę cierpliwszą! Cóż cię tak nagli? Mamy jeszcze przecie całych dziesięć dni do oznaczonego terminu. Niepodobna abyś już lękała się opóźnienia...
— Eh, jakaś ty niedomyślna! Mnie nie do Frankfurtu, ale blizkich tego miasta Mammoth Caves tak spieszno... Wiesz przecie sama, że ta miejscowość ma być prawdziwym