Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/405

Ta strona została przepisana.
— 387 —

żenie grodu na wyniosłym, stromym brzegu Ohio, skąd kręty bieg rzeki z pięknymi wodospadami, ginie dopiero w znacznem oddaleniu.
Tak po kilkogodzinnej przechadzce wróciły do hotelu zaledwie późnym wieczorem, strasznie znużone.
— Dobranoc Helu — rzekła Jowita, zasypiając.
— Dobranoc, a kiedy wyjeżdżamy?
— Jutro rano.
— Tak prędko! Cóż nam spiesznego? Nie braknie nam przecie czasu!
— Nigdy nie będzie go za wiele w Grotach Mamuta. Lecz śpij spokojnie, już ja cię jutro sama obudzę!
I dotrzymała słowa. Jeszcze słońce nie zdążyło wznieść się wyżej na horyzoncie, gdy obie przyjaciółki wsiadały do wagonu, aby przebyć stu pięćdziesięcio milową przestrzeń do owych grot, które Jowitę tak mocno zaciekawiały.
Jechano przez kraj nieco falisty z gęstemi lasami lub uprawnemi polami ze zbożem, a przeważnie z tytoniem. Już wszakże od Maufort, jedynego miasta na tej linii kolei, ujrzano śliczną dolinę zraszaną wodami Green River, będącej dopływem Ohio. Niezwykłe bogactwo dziko rozwijającej się tu roślinności, mile wabiło ku sobie oczy podróżnych.