Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/407

Ta strona została przepisana.
— 389 —

próbowały pierwszy raz w życiu niektórych podanych tu potraw.
Przy deserze, z inicyatywy kilku obecnych milionerów, wzniesiono szampanem zdrowie i pomyślność piątej partnerki gry Hypperbona, rozległy się w sali wiwaty i życzenia.
Taki dowód sympatyi przyjęły obie panie z równą wdzięcznością i godnością; tylko gdy Helena dziękowała z właściwą sobie powagą, Jowita nie mogła ukryć nadzwyczajnego zadowolenia, jakie żywa jej natura odczuwała.
— Co mówisz na to wszystko? — spytała, gdy wieczorem wróciły do swego pokoju.
— Co mam mówić?... nic...
— Jakto nic! Czyż cię nie wzruszyło urządzone dla nas przyjęcie?... Obojętną pozostałaś na uprzejmość naszego gubernatora i całego tego świata bogatych turystów, z których niejeden, pewna jestem, stawił już na ciebie znaczne sumy.
— Biedni ludzie!...
— I ty nie masz ochoty okazać im swej wdzięczności, wygrywając partyę?...
— W tej chwili mam największą ochotę usnąć coprędzej i ciebie zachęcam uczynić to samo.
— Spać... Czyż ja teraz będę mogła?...
— Dobranoc, Jowito!
— Dobranoc, moja ty wróżko milionów! — rzekło dziewczę, dziwnie jakoś oszołomione.