blizką hotelu, lecz z dostępem nader utrudnionym.
Smaczny obiad i wypoczynek dobrze przespanej nocy, dozwolił piątym partnerkom wyruszyć znowu dnia następnego do grot, gdzie w dalszym ciągu znajdowały jakby urzeczywistnienie dziwów „Tysiąca i jednej nocy“. A chociaż Jowita nie spotkała tam ani jednego dyabła, gnoma, lub tym podobnych zjawisk, jednak wyznawała w gorących słowach podziwu, że rzeczywistość ta przechodzi najmniej do prawdy podobne wytwory fantazyi. I miała najzupełniejszą słuszność.
Ale Helena, osłabiona jeszcze niedawno przebytą ciężką chorobą, już trzeciego dnia musiała sobie odmówić dalszych wycieczek, w których odtąd brała tylko udział niezmordowana Jowita. Zachwyt jej wzmagał się w miarę, im więcej zapoznawała się z niezwykłem podziemiem. Co wieczór też zdawała swej przyjaciółce relacye z tego co widziała.
— Jak ty to wszystko umiesz świetnie opowiedzieć — powtarzała jej nieraz Helena — nigdybym nie była cię posądziła o taki talent obrazowania. Nieraz zdaje mi się, że patrzałam na to wraz z tobą.
— A czy nie wiesz, że przyjazne okoliczności budzą talenta uśpione? — odpowiadała Jowita, zadowolona z pochwały swej najmilszej przyjaciółki.
Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/412
Ta strona została przepisana.
— 394 —