Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/413

Ta strona została przepisana.
— 395 —

Tym sposobem nie pozostały Helenie obce ani „Jaskinie Zbójców“ ze ścianami, które przy świetle pochodni jaśniały blaskami brylantów, rubinów i szafirów; ani długi obszerny korytarz zwany: „Aleją Clewelanda“, pokryty cały niby cennemi koronkami nieskazitelnej białości. Są to osady wapienne, które ściekająca z góry woda, filtrując się między skalami rozpuszcza i zabiera z sobą, aby coraz nowe, coraz bogatsze malować tam wzory.
Nie mniejszy też podziw wzbudza „Grota Wróżek“ bogato ozdobiona stalaktytami, z których jeden w pośrodku tworzy niby wyniosłą palmę, sięgającą aż pod same sklepienia. Wprawdzie grota ta znajduje się już o cztery mile od wejścia, lecz widok jej sowicie opłaca turyście trud podjęty.
Nigdy przecież nie zapomni Jowita wrażenia, jakiego doznała, gdy po przejściu groty Goran wsiadła wraz z całem towarzystwem do łodzi, aby podziemną rzeką zwaną „Styks“ zajechać do „Morza Martwego“. Chociaż właściwie martwem ono nie jest, gdyż ożywia go wielka ilość pewnego gatunku ryb zwanych sirodon, których oczy, zostające w bezczynności, w tych bezwzględnych ciemnicach, uległy prawie zupełnemu zanikowi.
Tak uchodził dzień zna dniem i oto nadeszła dla partnerek wigilia dnia otrzymania depeszy. Pamiętali o tem wszyscy obecni