martwotę ciała, przedwcześnie zmarłego milionera.
Było już wpół do szóstej i wiosenne słońce chyliło się ku zachodowi, gdy orszak pogrzebowy przekroczył bramę cmentarza Oakswoods, przyczem powstał taki ścisk wśród olbrzymiej masy publiczności, pragnącej towarzyszyć pochodowi aż do końca, że policya, chociaż tak licznie rozstawiona, ledwie zdołała utrzymać porządek o tyle, że nie zdarzył się żaden nieszczęśliwy wypadek, z tych, jakie w podobnych okolicznościach najczęściej się przytrafiają.
Nareszcie kondukt stanął przed bramą ogrodzenia mauzoleum, właśnie w chwili, gdy przy zapadającym mroku wieczornym, zajaśniały nagle dokoła i na samym budynku aż do najwyższego szczytu wieżyczki, wspaniałe światła elektryczne, w których blasku cmentarz i całe to niezwykłe zgromadzenie dziwnie osobliwego nabrały uroku.
Ponieważ uroczystość dobiegała już końca, a we wnętrzu budynku, mieszczącego sarkofag, najwyżej paręset osób mogło się pomieścić, nadeszła więc chwila, w której ostatnie numera programu miały być dopełnione. W oczekiwaniu tego tłumy ścisnęły się bardziej, i gdy każdy starał się zająć miejsce najbliższe wozu, powstało dokoła głośne zamieszanie. Powoli
Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/43
Ta strona została przepisana.
— 37 —