Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/432

Ta strona została przepisana.
— 414 —

— I oddasz je na wystawę?
— Tak zamyślam, a będzie to najpewniejsza moja wygrana, bo, że spieniężę je dobrze, ani wątpię o tem. Przecież nie napróżno wie o mnie teraz cała Ameryka. Stałem się sławny, mateczko! O, nie tyle jeszcze jako artysta, lecz jako pierwszy partner przesławnej gry — dodał żartobliwie.
Tak rozmawiali matka z synem, spożywając śniadanie, przy którem służył Tomy, uszczęśliwiony również powrotem do domu, i cieszący się nadzieją, że skoro tylko pan jego stanie się bogatym, spełni swą obietnicę, kupując go na swą własność. Biedny Tomy! Jemu wolność obywatela w wolnej Ameryce tak niedogodną była, jak niewygodnem komuś jest zbyt obszerne ubranie.
Ponieważ przez czas swej podróży artysta zajęty prawie wyłącznie swą sztuką, mało zaglądał do gazet, pozostało mu nieledwie obcem obecne położenie jego współpartnerów.
— Jakże oni teraz stoją wszyscy, kto posunął się najdalej? — pytał.
— Najlepiej poznasz to z mapy rozłożonej na stole w mym pokoju; więc przejdźmy tam, a dam ci jeszcze niektóre objaśnienia.
— Oh! — zawołał Maks, pochylając się nad mapą Stanów Zjednoczonych, na której różnych punktach zatkniętych było siedm kolorowych chorągiewek — więc to nasze są bar-