Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/444

Ta strona została przepisana.
— 424 —

Z Warren, po przebyciu granicy Ohio, wkroczyliśmy do Pensylwanii, gdzie pierwszym ważniejszym punktem jest Pittsburg, zwany też miastem dymiącem, bowiem przemysł żelazny tak jest tam rozwinięty, tyle tam sterczy kominów fabrycznych, że chociaż rury podziemne odprowadzają bardzo daleko wywiązujące się szkodliwe gazy, wszystko jest czarne od sadzy, i wystarcza parę godzin pobytu, by wyglądać, jak kominiarz. Postawiłem wieczorem szklankę z czystą wodą na oknie, a nazajutrz miałem atrament! Tą właśnie mieszaniną piszę teraz do ciebie, kochana matko...
Jadąc dalej mijałem na prawo i na lewo liczne miasta i miasteczka. Wszędzie ta sama gorączkowa, hałaśliwa praca fabryczna. Niedługo bodaj nawet drzewa będą tu metalowe, łąki z filcu, a wybrzeża z opiłków żelaza!.. I to się nazywa postępem!...
Miałem jednak kilka godzin przyjemnych w przejściu przez Allegany. Góry to malownicze, dzikie niekiedy, najeżone czerniawemi szczytami obok rozpadlin, przepaści i dolin szmaragdowych z szumiącemi potokami. Tam jeszcze na szczęście, niema śladu przedsiębiorczej i wyzyskującej wszystko na swą korzyść ręki fabrykanta.
W dalszej podróży potrąciliśmy o ten mały zakątek Marylandu, zraszany wodami Poto-