szeryf miasteczka, Wincenty Bruck, w towarzystwie duchownego, przełożonego sekty metodystów, sławetnego Henghla Huntera. Panowie ci, zawiadomieni przez kogoś niedyskretnego, pośpieszyli na pole walki, aby zakończyć rzecz tak niemoralną i poniżającą.
Nikogo nie zadziwi, że niezbyt uprzejmie zostali tacy nieproszeni goście przyjęci. Oni jednak nie zrazili się tem wcale, a gdy nikt nie chciał słuchać ani ich gróźb ani napomnień, użyli pięści na poparcie swej powagi. Utorowawszy sobie w ten sposób przejście przez salę, rzucili się ku dwom bokserom, i rozpoczęła się jedna z najciekawszych, najoryginalniejszych scen, jakie kiedy widzieć można było.
Tu siła olbrzymich słoni, tam giętkość i zwinność małp lub dzikich kotów. Pięści bokserów uderzały w próżnię, nie natrafiwszy ani razu napastników, którzy tak umieli się uwijać, tak zręcznie użyli swych paznogci i kułaków, że wkrótce Crabbe miał jedno oko zupełnie wydrapane, drugie krwią nabiegłe i zapuchnięte, że został chwilowo oślepiony; niemniej też poturbowany przedstawiał się jego przeciwnik.
I rzecz nie do uwierzenia; ci sami, którzy przybyli podziwiać walkę dwóch siłaczy, teraz obsypywali oklaskami niepowołanych ich zwycięzców.
Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/461
Ta strona została przepisana.
— 441 —