ich wielce niemiła niespodzianka, będąca tylko przegrywką do następnych udręczeń. Oto zaledwie wysiedli na ląd z zamiarem przejścia pieszo do przeznaczonego hotelu Excelsior, gdy uwagę ich zwrócił pojazd ze wspaniałym zaprzęgiem.
— Pewnie czekają na jakiego bogacza miejscowego — zauważyła pani Katarzyna; lecz w tejże chwili ku najwyższemu jej zdumieniu, lokaj Murzyn, w pięknej liberyi zbliżył się z zapytaniem:
— Państwo Titbury, jeśli się nie mylę?
— Tak jest — odpowiedział skąpiec po chwili wahania, rozważywszy, że próżno chciałby się ukryć, gdy niezawodnie przybycie tu jego ogłosiły już pisma.
— A cóż to za interes? — zapytała pani Katarzyna szorstko.
— Ten oto pojazd czeka na państwa.
— Nie żądaliśmy żadnego pojazdu...
— Niema zwyczaju, aby do hotelu Excelsior goście inaczej przybywali — rzekł Murzyn z nizkim ukłonem.
— Pięknie się zaczyna — mruknął trzeci partner.
Ale co było począć skoro taki był zwyczaj? Więc też skąpcy, choć bardzo niechętnie i, powiedzmy prawdę, bardzo też niezgrabnie, zasiedli w eleganckim pojeździe i tak z wielką paradą przejechali część miasta, aby zatrzymać
Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/471
Ta strona została przepisana.
— 451 —