Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/489

Ta strona została przepisana.
— 467 —

ty, dobrym był też jeźdzcem, nie będzie to bynajmniej małym trudem owe cztery dni jazdy konnej, licząc po trzydzieści mil na dobę; a mniej w żaden sposób nie można, gdyż miał już zaledwie wszystkiego pięć dni do oznaczonego terminu.
Dobrze i tak, że dzięki Will Walterowi znalazł konie doborowe i wytrzymałości wielkiej, jak to od razu osądził okiem znawcy. Oprócz przewodnika towarzyszył mu jeszcze chłopiec stajenny.
— Gotowi jesteście do drogi? — zapytał Kymbale przewodnika, człowieka w sile wieku.
— Gotowi, panie, możemy zaraz jechać — brzmiała odpowiedź.
— A jak długo potrwa droga, czy staniemy na czas?
— Jeżeliś pan wprawnym jeźdzcem zdążymy pewno, z częstemi odpoczynkami trzeba drugie tyle czasu.
— Za siebie ręczę, a więc dalejże naprzód!...
Jechano drogą po prawym wybrzeżu Sacramento, z krótkiemi odpoczynkami, koniecznemi dla koni, dla których o paszę nie było trudno w licznych tu osadach i miasteczkach, a na noc zatrzymano się w Butler, którego okolice bogate są, jak zresztą wiele ziem w Ameryce, w źródła mineralne. Drugi z kolei wy-arz.