Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/501

Ta strona została przepisana.
— 477 —

Przeczucie kazało jej spodziewać się czegoś dobrego, ale przeczucie zawodzi tak często... Nazajutrz też wyszła bardzo rano, by poczekać na telegram w urzędzie pocztowym i — o radości, o szczęście niewypowiedziane... śmiałe jej nadzieje znowu się ziściły...
Maks Rèal otrzymanemi ośmiu punktami przybędzie zastąpić piątą partnerkę w Więzieniu. Z przedziałki czterdziestej czwartej powędruje do najfatalniejszej ze wszystkich pięćdziesiątej drugiej!... Z wiadomością tą biegła Jowita jak mogła najszybciej i wpadła niby huragan do pokoju Heleny. Ale Polka zamiast podzielić jej radość zasmuciła się szczerze.
— Ot, prawdziwe nieszczęście. Jakże mi go żal... doprawdy jużbym wolała sama tu pozostać!...
— Nie mówisz przecie tego seryo, Helu! cóż nas jakiś Rèal obchodzić może, on sobie osiądzie w Więzieniu, a my tymczasem śpieszmy na jego miejsce!...
— Nie, nie, moja droga, poczekamy tu jeszcze na niego i gdy mu już taki los wypadł dopełnimy formy grzeczności, która mu się poniekąd należy...
— Jak sobie życzysz — rzekła Jowita po dłuższej chwili zadumy. Zresztą do 20-go mamy jeszcze kilka dni wolnych; byle się tylko bardzo nie spóźnił ten pan artysta?