Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/512

Ta strona została przepisana.
— 488 —

Ściśle biorąc, propozycya pana Hagartha nie powinna była zdziwić dziennikarza, bo jeśli w całej północnej Ameryce, rozwody są na porządku dziennym, wśród licznych sekt, jakie tam powstały na łonie Anglikańskiego kościoła, w którym śluby małżeńskie nie mają tak poważnego znaczenia, jak w naszym katolickim — to szczególniej Dakota mogłaby słusznie być nazwaną „krainą rozwodów“. Tam wystarcza czyjekolwiek poświadczenie sześciomiesięcznego zamieszkania na miejscu, ażeby korzystać z wszelkich przysługujących ułatwień rozwodowych, i to też usprawiedliwia istnienie takich zawodowych agentów i świadków, którzy na wyścigi zyskują i wyszukują klientów, traktując swe zajęcie jak każde inne rzemiosło zarobkowe.
— Więc pan naprawdę nie jesteś żonatym, i nie chcesz się rozwodzić? — zapytał jeszcze raz, dla zupełnego upewnienia, zawiedziony w swych nadziejach agent.
— Mocno żałuję, iż zmuszony jestem uczynić panu tę przykrość, ale tak jest istotnie — odrzekł dziennikarz szczerze ubawiony.
— W każdym razie, gdy pojedziesz pan do Yankton, zechcesz zapewne wziąć jutro udział w wielkim meetingu, który się tam odbędzie.
— Wielki meeting... — w jakiejże kwestyi?...