Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/514

Ta strona została przepisana.
— 490 —

stacyi Medara, pociąg stanął i pasażerowie poczęli tłumnie opuszczać wagony.
— Czy nie jedziemy tym pociągiem dalej? — zapytał kronikarz urzędnika kolejowego, którego spotkał na peronie.
— Nie, pociąg ten zostaje tutaj.
— Więc nie dziś otwartą będzie dalsza linia kolei?
— Właściwie dopiero jutro pociągi zaczną kursować prawidło.
Przeciwność ta podrażniła Kymbala. Przestrzeń pięćdziesięcio—milowa dzieliła obie te stacye, więc choćby pocztowymi końmi, nie zdążyłby już na ów ciekawy meeting.
Ale oto spostrzega na samej stacyi pociąg, którego dymiąca lokomotywa wskazuje, że niezadługo pocznie być czynną. Pyta zatem urzędnika:
— A ten pociąg?
— O—o—o tamten pociąg — brzmi dziwnym — tonem odpowiedź.
— Więc on zostaje na miejscu?
— Gdzież tam! Rusza o 12-ej minut 13.
— Do Yankton?
— Oho... do Yankton — odpowiada urzędnik z dwuznacznym uśmiechem, lecz w tejże chwili przywołany przez zwierzchnika, nie mógł już dać dokładniejszego objaśnienia dziennikarzowi, który zostawszy sam na peronie popatrzył jeszcze chwilę na pociąg, składający się