Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/539

Ta strona została przepisana.
— 513 —

Każdy z obecnych wstrzymywał oddech w oczekiwaniu czegoś niezwykłego... Stojącym bliżej wspaniałego sarkofagu zdawało się nawet, iż słyszą w nim szmery jakoweś, choć rozsądek kazał im to uważać za niedorzeczne złudzenie.
Nagle, wraz z uderzeniem 11-ej usuwa się marmurowe wieko sarkofagu i przed oczami przerażonych i zdumionych zarazem podnosi się z głębi i staje nietylko żywy i zdrów, ale świetnie wyglądający członek Klubu Dziwaków, William I. Hypperbone...
Jakże to być mogło?.. Cóż za cudowne zmartwychwstanie!
O nie było w tem cudowności żadnej. Po prostu Hypperbone, wbrew opinii lekarzy nie umarł, lecz zapadł tylko w sen letargiczny, z którego się obudził, gdy jeszcze stróż mauzoleum nie zdążył pogasić świateł w dzień pogrzebu.
Z jego też pomocą wydostał się z pod ciężkiego pokrycia, a nakazawszy mu najgłębsze milczenie, jednego tylko Tornbrocka wezwał do siębie i naradził się co do dalszego postępowania. Przedewszystkiem nie chciał, aby świat wiedział, że żyje, przynajmniej do jakiegoś czasu, i zgodnie z tem, mimo przedstawień rejenta, życzył utrzymać ważność testamentu.
Oryginalność, która się teraz sama wy-