tworzyła, była świetnym dalszym ciągiem dziwactwa, jakiem członek Klubu Dziwaków zapragnął wsławić się, choćby po swej śmierci. Aby jednak i jemu przypadła jeszcze teraz jakaś rola, uczynił dopisek w testamencie, mocą którego, pod tajemniczemi literami X. K. Z. stanął jako siódmy partner, ubiegający się o swój własny majątek. Może wygrać, ale łatwiej jeszcze może przegrać, lecz chociaż wtenczas zostanie bez grosza, będzie to znowu jeszcze oryginalność w swoim rodzaju.
Odtąd, jako siódmy partner żył cicho, niepoznany przez nikogo i z tego ukrycia starał się przedewszystkiem poznać osoby, które wyborem losu należały do wielkiej gry. Jeżeli więc ani Urrican ani Crabbe ani Titbury nie mogli zyskać jego sympatyi, dla Kimbala miał już więcej życzliwości, a już szczególniej polubił Rèala i Helenę Nałęczównę i dał nawet tej ostatniej po dwakroć dowody swej życzliwości, pod przybranem nazwiskiem Weldona.
To krótkie objaśnienie udzielone teraz przez samego Tornbrocka zebranym w mauzoleum, musiało zadowolnić wszystkich, każdy też pośpieszył powitać go uściśnieniem ręki, a Helena z Jowitą wyraziły mu zaraz przy tej sposobności swe szczere podziękowanie.
Że zaś Yankesi łatwi są do uniesień, więc znaleźli się tacy, którzy ujęli go na swe ra-
Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/540
Ta strona została przepisana.
— 514 —