— I nie wątpisz pan, że wszyscy „sześciu“ wskazani zostaną jako jedyni spadkobiercy?
— Najniezawodniej!... Bo dlaczegóżby, proszę pana, William I.–Hypperbone wzywał nas na swój pogrzeb, jeśli nie dla tego jedynie, że miał fantazyę przekazać nam swe miliony.
— Kto to wie?...
— I miałżeby nas niepokoić i trudzić, bez żadnego za to wynagrodzenia? Pomyśl pan, całych jedenaście godzin trwał ten pogrzeb wspaniały!...
— Ale czyż nie są możliwe jakieś dziwaczne i niepodobne do spełnienia warunki?...
— O tem również nie wątpię ani na chwilę... A więc, jeżeli to czego zażąda od nas zmarły dziwak, okaże się możliwem... wolę jego spełnimy; jeżeli zaś będzie niemożliwem, to, jak mówią we Francyi: „zrobi się“. W każdym razie na mnie możecie liczyć, drodzy przyjaciele... Ja nie cofnę się, ani ustąpię choćby na krok jeden!...
O, z pewnością nikt bodaj ochotniej od głównego kronikarza „Trybuny“ nie przyjąłby i spełnił wszystkich warunków testamentu dziwaka, chociażby tylko dla utrzymania honoru dziennikarstwa. I gdyby nawet zażądano od niego w tym razie podróży na księżyc, nie zawahałby się tam wybrać, choć wie, że brak powietrza groziłby mu uduszeniem w drodze.
Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/61
Ta strona została przepisana.
— 53 —