Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/73

Ta strona została przepisana.
— 63 —

botnik z bydłobójni firmy Armor, a matką, sławna w wędrownych cyrkach siłaczka.
Objaśnienia te wystarczyły już w zupełności panom reporterom do złożenia zamierzonego artykułu, bo i cóż nad to interesującego możnaby powiedzieć o człowieku, jak Tom Crabbe?...
Przed odejściem wszakże jeden z nich rzucił Milnerowi jeszcze pytanie:
— Powiedz mi pan, z łaski swojej, czy ten osobliwy okaz nigdy nie mówi?...
— Jak najmniej, bo i po cóż ma napróżno trudzić swój język...
— Ale myśli przecież?
— I to mu niepotrzebne.
— Może masz słuszność...
— O, najzupełniejszą!... Jak widzicie panowie, cały Tom Crabbe jest, że się tak wyrażę, pięścią tylko, ale pięścią nielada, czy to w zaczepnem czy odpornem działaniu...
— Ot, zwierzę, nic więcej — mruknął jeden z dziennikarzy, gdy już znaleźli się obaj na ulicy.
— Dodaj pan jeszcze: „zwierzę niższego rzędu“ — rzekł drugi ze złośliwym uśmiechem — zwierzę, któremu jakby wypadkiem tylko dostały się bezmierne kształty ciała ludzkiego, bo o duszy bodaj niema co i mówić.
Domyśleć się łatwo, że nie o John Milne-