Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/79

Ta strona została przepisana.
— 69 —

Wierzaj mi, najlepiej odrazu zamknąć drzwi przed tymi natrętami...
Nie było rady. Wysłańcy „Chicago Herald“ powrócili do swej redakcyi bez żadnych notatek, dotyczących młodej kobiety, a w braku tychże czytelnicy pisma pozbawieni też zostali oczekiwanego artykułu, mającego ich zapoznać z interesującą cudzoziemką, wybraną losem do liczby „sześciu“.
— Życzeniu twemu stało się zadość — mówiła ze zwykłą sobie żywością Jowita po grzecznem odprawieniu przybyłych — ale czy myślisz, że wraz z tem zapomną o tobie wszyscy. Należąc do „sześciu“, na których obecnie uwaga całego miasta jest zwróconą, trudno, a nawet niepodobna ci będzie ukryć się przed ciekawością wspólną wszystkim ludziom... Ach, Helu, gdybym ja na twojem miejscu była!... Ale pamiętaj, że będę cię umiała zmusić do spełnienia wszystkich warunków testamentu... Pomyśl, co za los świetny otrzymać część olbrzymiej sukcesyi!...
— Ciągle powracasz do tej sukcesyi, a ja w nią zupełnie nie wierzę. Nawet nie dziwiłabym się wcale, gdyby to wszystko okazało się tylko kaprysem zmarłego dziwaka, lub jakąś mistyfikacyą z jego strony. I nie żałowałabym ani chwili...
— Jakto, nie żałowałabyś, Helu — zawołała Amerykanka, obejmując uściskiem swą