Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/80

Ta strona została przepisana.
— 70 —

przyjaciółkę i nie pozwalając dokończyć zdania — nie żałowałabyś? Ależ zastanów się, taki majątek!...
— A czy bez niego źle nam było?...
— Nie powiem, żeby źle, ale jednak... — O, gdybym ja była tobą...
— Więc cóż, gdybyś była na mojem miejscu?...
— Co? Wiele, wiele ślicznych rzeczy mam na myśli! Ale przedewszystkiem dałabym ci połowę, droga Helu.
— Więc snuj dalej swoje marzenia, bo i ja również tę połowę ci ofiaruję — odpowiedziała Polka śmiejąc się z czynionych sobie wzajemnie w ten sposób darów, i zapału, jakiemu opanować się dała jej przyjaciółka...
— O Boże, jakżebym chciała, żeby zaraz jutro był ten piętnasty kwietna! — zawołała znów po chwili Jowita. Takie długie, męczące oczekiwanie!... Będę liczyła godziny i minuty...
— Zlituj się, daruj mi już choćby sekundy — rzekła Helena wesoło, bo doprawdy byłoby ich zbyt wiele...
— Ty sobie tylko żartujesz, a to przecie nie drobnostka, tu idzie o miliony dolarów!...
— Powiedz raczej miliony przykrości podobnych tym, jakie przeszłam już dzisiaj, i o których najchętniejbym zapomniała, gdyby można było.