przybywały do miasta z najdalszych stron kraju tysiące osób, pragnących przekonać się osobiście, jak rozporządził swym majątkiem dziwak, którego imię stało się od razu znanem i powtarzanem we wszystkich Stanach.
Tłum ten ożywiony niezwykłością położenia, głośny i wesoły rozlewał się coraz szerzej poza obręb dzielnicy i zająwszy obszerny Lake-park dosięgał aż brzegów jeziora.
Baczny na wszystko rejent Tornbrock obliczył naprzód, że przedstawia mu się nowa sposobność wyzyskania chwili na rzecz ubogich i, podobnie jak mu się udało sprzedać drogo na licytacyi listę „sześciu“, tak teraz ustanowił znowu wysoką opłatę za bilety wejścia do gmachu teatru na czas odczytania testamentu. Że zaś gotowych do poniesienia takiego kosztu okazała się liczba tak wielka, iż cały teatr wkrótce napełniony został po brzegi, więc utrzymujące się tylko z miłosiernych datków ochronki dla sierot i przytułki dla starców i kalek, otrzymały zapomogę z kilkunastu tysięcy dolarów.
W całym teatrze nie pozostał ani jeden kącik wolny. Od krzeseł aż do najwyższej galeryi kołysała się fala głów ludzkich. Tylko scena, jako przeznaczona dla wybitniejszych gości, przedstawiała więcej swobodnego miejsca.
Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/84
Ta strona została przepisana.
— 74 —