Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/85

Ta strona została przepisana.
— 75 —

Na ustawionych w głębi fotelach zasiadł tam prezydent miasta wraz ze starszymi urzędnikami i radcami, a obok nich zgromadzeni w komplecie członkowie „Klubu dziwaków“ ze swym prezydentem Higginbotham na czele. Tuż zaś na przodzie, jako główni aktorzy chwili na pierwszy plan wysunięci, naprzeciw stolika przygotowanego dla rejenta zasiedli „sześciu“ równym szeregiem, każdy z nich z odpowiednim do swego charakteru układem.
Delikatna w uczuciach i wrażliwa Helena Nałęcz, czuje się prawdziwie zawstydzoną swem położeniem i gdy tysiące badawczych lornetek skierowało się ku niej, ona z głową pochyloną, ze wzrokiem utkwionym w ziemię, z żywym rumieńcem na twarzy, nie śmie prawie się ruszyć.
Za to komendant Urrican błyska oczami z wyrazem ledwie hamowanego gniewu, gotowego wybuchnąć lada chwila przeciw tym wszystkim, którzy mają odwagę tak mu się badawczo przypatrywać.
Maks Rèal nie okazuje ani gniewu, ani zakłopotania. Swobodny, obojętny prawie, rozgląda się po tłumie, napełniającym teatr, dziwiąc się tak nadzwyczajnemu zaciekawieniu, którego sam nie doświadcza. Od czasu do czasu tylko zatrzymuje uważniejsze spojrzenie na wdzięcznej postaci swej sąsiadki, a jej skrom-