w liczbie sześciu, powinni się w tej chwili znajdować na scenie Auditoryum.
„Obowiązkiem ich będzie przenosić się osobiście nietylko do tego Stanu, jaki każdemu przeznaczy ilość punktów rzuconych kości, ale nawet do miejscowości wskazanej przez wykonawcę mego testamentu, w czem się zastosuje do załączonych poniżej wskazówek.“
A więc taką była rola przeznaczona dla „sześciu“. Niby żywe piony poruszane kaprysem losu mieli oni na tej olbrzymiej szachownicy zjednoczonej rzeczypospolitej, odegrać jakąś nieprawdopodobną partyę...
Jeżeli Tom Crabbe nie rozumiał nic zgoła, jaką właściwie myśl miał William I. Hypperbone, współpartnerzy jego pojęli ją od razu, a zgromadzona publiczność poczęła już spoglądać na nich jako na istoty wyjątkowe, postawione nieledwie ponad wszystkich śmiertelników. Ze wzrastającem też ciągle zainteresowaniem słuchano następnych rozporządzeń zmarłego.
„Życzę sobie — pisał on w dalszym ciągu — aby we dwa tygodnie po odczytaniu mego testamentu, rejent Tornbrock w obecności członków „Klubu Dziwaków“, zgromadzonych w tejże sali Auditoryum, rzucił własnoręcznie po raz pierwszy załączone tu kości i czynność tę powtarzał następnie co dwa dni, przesyłając telegraficzne zawiadomienie pod adresem tego
Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/95
Ta strona została przepisana.
— 85 —