Strona:PL Julian Ejsmond - Antologia bajki polskiej.djvu/047

Ta strona została uwierzytelniona.

Zapomniawszy w dwa dni potem
z jakim się wymknął kłopotem,
ślepo w łoże innej wpada
Łasicy, co ptaki zjada.
Ledwie już raz życie zbawił,
znowu je na cel wystawił.
Pani domu z długim pyskiem
cieszy się niedopierzyskiem.
Gryzie go już; on zaskrzeczy,
że nie jest ptak w samej rzeczy;
prosi: »Patrzaj! gdzież jest pierze?
Jam mysz nocna, mówię szczerze.
Vivant szczury! Gdy dzień zgaśnie,
Niechaj w koty piorun trzaśnie!!«
Odpowiedź składna, nie podła,
dwakroć go z śmierci wywiodła.
Niejeden jest, co w złej toni
obrotem się swym zasłoni.
Według czasu, kto kowany,
krzyknie: vivat król... lub stany.



BAJKA CXIX.
GÓRA W POŁOGU.


Góra się raz rozbolała,
wielkie jęki wydawała,
każdy do niej się ubiega,
rozumiejąc, że już zlega
miastem jakim, jak Warszawa:
aż tu tylko mysz wydawa.

Lub to powieść jest fałszywa,
ale treść jej jest prawdziwa.