w wierszu »Do J. Oświeconego książ. Jegomości Krasickiego«, w którym pisze:
»Wszystkich wzruszona cholera...
Zginiesz, co nosisz imię polskiego Homera«.
Wbrew tym słowom ten, co wnosił imię »polskiego Homera«, nietylko nie zginął, ale promienieje coraz to większym blaskiem chwały na ojczystym Parnasie.
Z CZĘŚCI I.
Młody lis, nieświadomy myśliwych rzemiosła,
cieszył się, że sierć nowa na zimę odrosła.
Rzekł stary: »Bezpieczeństwo tych ozdób nie lubi:
Nie masz się z czego cieszyć, ta nas piękność gubi«.
Zawżdy się zbytek kończy doświadczeniem smutnym.
Płakał ojciec łakomy nad synem rozrzutnym.
Umarli oba z głodu, każdy z nich zasłużył:
syn, że nadto używał, ojciec, że nie użył.
Doktór, widząc, iż mu się lekarstwo udało,
chciał go często powtarzać. Cóż się z chorym stało?
Za drugim, trzecim razem bardzo go osłabił,
za czwartym jeszcze bardziej, a za piątym zabił.