całą ich korzyść wybierze im z ulu.
Choć mu się one nie obroniły,
jednakże z razu tym się cieszyły,
że złość na niego wywarły.
Nadejdzie zima,
ul miodu ni ma.
I cóż się stało? — Wymarły.
(Z FONTAINE’A).
Jak to druh dobry do swojej drużyny,
Bocian do Liszki przyszedł w nawiedziny.
A że to jeszcze było dobrze zrana,
zaprosi Liszka grzecznego Bociana,
aby na dowód swej łaski
lekkie śniadanie raczył zjeść pospołu;
postawi przed nim rzadkiego rosołu
półmisek płaski.
Gość imie grążyć swoim długim dziobem,
ale nie takim on jada sposobem,
jak tu częstują: próżno tylko depce,
tymczasem wszystko sama imość złepce.
Figiel ten skromnie zagodzi;
podziękowawszy za cześć, odchodzi.
W kilka dni potem napotyka Liszkę:
prosi na obiad wdzięczną towarzyszkę.
»I owszem« — rzecze mu ona —
»chętnie z mojemi jadam przyjacioły«.
Jak się godzina zbliży naznaczona,
posunie krok swój wesoły.