sroka zaczyna kazanie:
»Prawdę powiem dla przyjaźni,
nie przystoi w naszym stanie,
ażeby zaś młode panie
tak z gachami obcowały.
Świat się gorszyć musi cały.
Przeciw temu boskie prawa,
nawet ptasze. Dobra sława
zwykła się tym bardzo mazać.
Za co się ze mną pokazać
nie waży ptaszyna żadna?«
»Boś ty brzydka, a ja ładna!«
To wyrzekłszy, kraska pędzi,
a sroka tam jeszcze zrzędzi...
Za przykładem starej sroki,
co chcą sobie niechaj prawią,
to ich żywioł, nasze kwoki,
a młode się niechaj bawią.
Stał kędyś kościół drewniany;
tysiące Wróblów w nim swe gniazda miało.
Proboszczowi się zachciało,
żeby był reparowany.
Strach około naszych ptaków,
wypędzono nieboraków.
Jak wszystko było gotowo
i swą robotę skończył ksiądz pleban gorliwy,
przyleciał rój świegotliwy
szukać mieszkania na nowo.
Wszystkie dziury załatane: