całkowicie od tych krańcowości. Są nimi Krasicki, Mickiewicz i Sienkiewicz. Bajki Sienkiewicza są zwięzłe, a przedziwnie barwne; niema w nich ani jednego słowa zbytecznego; humor tryska z każdego zdania, a polega nie na grze słów (tak często u innych bajkopisarzów, wpadającej w manieryzm), ale na komizmie postaci i sytuacyi. A co za bajeczny język! Sienkiewicz czaruje nas bogactwem mowy ojczystej, tej mowy, która według słów jego jest »niepożyta jak śpiż, świetna i droga jak złoto, czysta jak łza, Boża jak modlitwa, słodka jak miłość«.
»Exegi monumentum
aere perennius«. Hor.
Rzecze sława mistrzowi: »O artifex, sine,
że ci oto wawrzynem opaszę łysinę«.
A mistrz jej na to słowy takiemi odpowie:
»Idź do dyabła z wieńcami, wróć mi włos na głowie«.
Raz basior napotkawszy capa, rzekł doń: »Bracie,
pragnąłbym z duszy serca uczynić coś dla cię.
Chcę cię cywilizować, zwilczyć jednem słowem.
Sierść masz lichą, wytartą, a tak — futrem płowem
i puszystem porośniesz, będzieć ciepło w zimie,
wraz i siły nabierzesz... Już ci się nie imie
lada kurta do łydek, bo wilczy ród znany:
dla nas przecie stworzone owce i barany.
Mamy prawo zjeść wszystko, co jest do zjedzenia.
To święte prawo wilcze! A gdy do plemienia
naszego będziesz liczon, świat będzie twój cały«.