Rzecz i w menażeryi rzadka
przyjaźń szczera;
wspólna klatka
łączyły Lwa i Pinczera.
Lew był uczony — w cyrku siły sterał —
zatem liberał
Choć sam się rzadko oddawał zabawie
znosił psie figle łaskawie.
Bywało, stary zwali się na ziemię...
Zaledwie chwilę podrzemie
już psiak — nierad temu smerda —
biega, skomle, chwostem merda,
nareszcie konceptem ruszy:
dawaj bez ceremonji lwią mość rwać za uszy.
Lew nic.
Aż scen tych widz
z sąsiedniej klatki rzekł Wilk: »Mości panie,
jabym kundla rozerwał za takie szarpanie«.
Lew się żachnął: »Okrutny! Twa mowa drakońska...
oburza mnie!« Tu zerknął, oblizał się skrycie
i mruknął sam do siebie: »Druh na całe życie,
a zjeść... to ostatecznie cóż? Ledwo przekąska«.
Nieraz bywamy szlachetni i czyści,
gdy grzech nie daje korzyści.
Baran rzadko własnemu ufa dowcipowi,
więc nim zdanie poweźmie sądy innych łowi.