Strona:PL Julian Ejsmond - Antologia bajki polskiej.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.
178
BENEDYKT HERTZ


stanęło rzędem przy krypie
wlazłszy po kolana w zacior
źre, mlaska chlipie.

A słysząc te lube dźwięki
młodsze karmniki znoszą istne męki.
Kręcą się, wiercą tędy, owędy
szukają przejścia, kwiczą o względy...
Lecz do koryta, gdzie rząd starszych osób
przedostać się ani sposób.

Aż Knur jeden znudzony kwikiem plebsu »źryć!...«
pysk jadłem uwalany oparł na korycie
i mlaskając smakowicie
rzekł:
»Motłochu! wstydź się, wstydź!...
Alboż w naszem życiu całem
tylko żarcie ideałem?...
Czyż nigdy was nie wzrusza żadna myśl wznioślejsza?
czy głodu cielesnego duchowy nie zmniejsza?
Wierzaj mi, braci młodsza: nie dla sadła żyjem!«
Tu urwał — i w pomyjach znów zatonął ryjem.