Strona:PL Julian Ejsmond - Bajki.djvu/085

Ta strona została uwierzytelniona.

Mama rzekła! „Nie pozwolę.“
Próżno ją gołąbek błaga;
„Będę wiernym aż do śmierci...“
Mama na to z gniewem: „Blaga.“

„Ród nasz od gołębia z arki
wywodzi się w prostej linji...
Moja córka, drogi panie,
mezaljansu nie uczyni.

Po jej skrzydła konkurentów
śród hajlajfu pełno wokół.
Słodko zerka ku niej jastrząb,
o niej marzy nawet sokół.“

Nasz gołąbek na te słowa
bardzo, bardzo się zasmucił
i uleciał pod niebiosa
i już nigdy nie powrócił.

I już nigdy nie pomyślał
o swojej niedoszłej żonie
i z rozpaczy w Monte-Carlo
poległ na tiropiżonie...