Strona:PL Julian Ejsmond - Patrząc na moich synków.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.


PORANEK.


Dzionek nałożył złote ubranko,
Słoneczko zjadło śniadanko.
Wonnego wiaterku pachnący szmerek
na pola poszedł już na spacerek.

Chodzi — i buzię pól złotokłosą
myje rzeźwiącą rosą.
Cieszą się zboża i łąki w rozkwicie,
bo bardzo są grzeczne i lubią mycie.

Dzionek nałożył nowe ubranko,
Słoneczko zjadło śniadanko...
Świat cały w krainę jasnego kochania,
prowadzi za rączkę poczciwa niania...