Pozostały również gromady wilcze.
Przyparte głodem, zbite w stada, gonem chrypliwym a charczącym przepełniały cichą puszczę.
Najpierw polowały na sarny. Jeden wilk gonił szybkonogą ofiarę, a inne zabiegały na przesmyki, by skoczyć jej do gardła. Czaiły się, leżąc na śniegu... A gdy powaliły zdobycz, rozrywały ją na strzępy i o strzęp każdy toczyły między sobą bój na śmierć i życie.
Kiedy zaś sarn w borze nie stało, ruszyły daleko ku ludzkim osiedlom. Poczęły od pożarcia psów, pilnujących dobytku. Jeden z wilków umykał w pole, a gdy pies za nim pogonił, drugi wilk przecinał odwrót.
Po wymordowaniu psów zaczęły bezkarnie polować we wsi na wszelkie żywe stworzenie. Podchodząc gromadą, rozsypywały się w tyraljerkę, by po przejściu osiedla znowu zbić się w zwarte stado. Co wpadło pod ich kły — zarzynały i pożerały.
Bronili się ludzie... Strzałami razili drapieżnych napastników. Nie lękały się. Prze-
Strona:PL Julian Ejsmond - W puszczy.djvu/029
Ta strona została uwierzytelniona.