Strona:PL Julian Ejsmond - W puszczy.djvu/056

Ta strona została uwierzytelniona.
—  64  —

dotarł do tych połonin, wirchów i roztok, na których ujrzał wreszcie płowe stado, strzeżone przez starego byka. Walczyli krwawo, aż powalił dawnego władcę na kolana. Zrozumiał stary byk, że walkę przegrał. Zerwał się i umknął co sił, najpierw całym pędem, potem coraz wolniej, opuszczając miejsce swoich triumfów, dawnej chwały i szczęśliwości.
Pozwolił mu odejść. Postąpił za nim jedynie parę kroków wyzywająco i majestatycznie. Poczem wrócił do łań i głośnym rykiem obwieścił borom i potokom, iż wstąpił we wszystkie prawa swego poprzednika i władcą jest, i królem, i mocarzem niezwyciężonym... A płowe i płoche, słodkookie, łagodne łanie pasły się wówczas spokojnie, jakby nie o nie szedł śmiertelny bój, uradowane, że z pod śniegu, topniejącego w porannem słońcu, wychylały się bujne kiście granatowej gencjany...
Od tego czasu życie jego płynęło w spokoju i radościach. Łanie darzyły go wierną miłością, rywale mijali trwożnie jego ostoje, w dziewiczym mateczniku peł-