Strona:PL Julian Ejsmond - W puszczy.djvu/058

Ta strona została uwierzytelniona.

ry czepiały się stromych stoków. Lekkie obłoki unosiły się powiewnie ku wirchom, które dymiły kłębami białej pary, jak szczyty wulkanów...
A gdzieś z za mgieł rozbrzmiewał daleki, żałosny ryk jelenia i szum rwącego w przepaść potoku.
Nieustraszony pasł się, wydając zrzadka grube stęknięcie, nie będące wyzwaniem do boju niegodnych, ale raczej ostrzeżeniem dla nich, iż tu przebywa władca kniei, koronowany wspaniałym wieńcem o dwudziestu gałęziach...
A wtem posłyszał szelest w smrekowych gąszczarach i chrupkie trzeszczenie świeżego śniegu. Spojrzał ku białemu wzgórzu i zdumiał się, ujrzawszy za perłową mgłą jelenia, stojącego na okrytym bielą szczycie. Gęsta mgła wyolbrzymiała jego postać. Byk potwornie wielki, majestatyczny, stał nieruchomo, jakgdyby wykuty z jednej bryły granitu...
Nieustraszony pojął odrazu, że ma przed sobą groźnego przeciwnika, z którym będzie musiał stoczyć walkę na