Strona:PL Julian Ejsmond - W puszczy.djvu/073

Ta strona została uwierzytelniona.
—  82  —

Zaś na uroczysku dalekiem, gdy przebrzmiała melodyjna wrzawa żórawi, trębaczy poranku, gdy cietrzewie bełkoty popłynęły z mszarów, a słonki chrapać i poświstywać zaczęły nad olchowym smugiem — Stary Kogut, nasz Stary Kogut, na nowem tokowisku rozpoczął swój śpiew niepożyty, jak sama Puszcza, głoszący pochwałę życia, lasu i wolnej miłości.
Zaś głuszyce, wiecznie spragnione pieszczot, rdzawe miłośnice, wtórowały mu zgodnie:
„Tak... Tak... Tak...“
A Wiosna nic nie mówiła, ale myślała to samo.