Byk-Samotnik znał już ludzi. Były to łagodne stworzenia ze straży leśnej, które zaopatrywały zimą paśniki w obfitą karmę, zwożąc do puszczy wozami różne smakołyki. Dobre, łagodne istoty. Można było do nich zbliżać się bez lęku.
Lecz od owego dnia, kiedy głos nieznany, grzmot podziemny wstrząsnął puszczą, w kniei zjawił się nowy człowiek, drapieżny, wrogi wszystkiemu, co żyje.
I Żubr-Samotnik poznał nowego człowieka.
Poznał go w jesienny, pogodny dzień na zrębie leśnym, gdy południe śpiewało w słońcu tysiącem złotych pszczół, a parne, rozgrzane wonie kwiatowe unosiły się nad puszczą. W zbitym gąszczu, za zwałem obalonych pni i wykrotów zwietrzył ludzi.
Byli to trzej obdarci żołnierze w burych szynelach. Skradali się drapieżnym, kocim ruchem. Czaili się z całą przebiegłością głodnego zwierzęcia.
Żubr spostrzegł ich odrazu, ale nie mógł pojąć ich dziwnego zachowania się.
Strona:PL Julian Ejsmond - W puszczy.djvu/084
Ta strona została uwierzytelniona.