Strona:PL Julian Ejsmond - W puszczy.djvu/106

Ta strona została uwierzytelniona.
IV.

Dopiero późnym wieczorem dowlókł się do chałupy na końcu wsi pod lasem, drżąc z obawy przed gniewem gospodarza. Na powitanie chłopca, łasząc się, wybiegł Burek. Pies zapędził sam krowy z lasu do obory. Ale owiec nie było. Zapewne w popłochu pognały w bór, gdzie je oczy poniosły...
Janek pokazał Burkowi swoją radosną tajemnicą: złoty pierścień. Potem śpiesznie schował go za pazuchą. Zbliżał się gospodarz, Maciej Kruk, kościsty, chudy chłop o twarzy drapieżnego ptaka...
Chłopiec począł mu szybko, bezładnie opowiadać, jak spostrzegł gniazdo krucze, jak je zniszczył, jak potem spadł z drzewa, jak się ocknął i szukał krów i owiec, i jak, zataczając się i czołgając, dolazł do domu, i jak go „we środku pali...“
Gospodarz słuchał, milcząc. Kto wie? może sobie przypominał i on taki wieczór i taki powrót do domu, przed laty, gdy, dowlókłszy się do proga chałupy, ledwie