Strona:PL Julian Ejsmond - W puszczy.djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.

da pierścień złocisty co prędzej. Tyle lat już minęło — wszelkie ślady zginęły — nie poznają na pewno brylantu. Ona chłopca zakopie za obórką, gdzie ślazy i łopuch.
On pojechał — nie wrócił. Gdy sprzedawał — schwytali, zabrali. Złoty pierścień z różowym brylantem poznali. Taki brylant był jeden jedyny.
Przypomnieli sobie zbrodnię minioną, której wszelki ślad, zdało się, zginął. Taka zbrodnia była jedna jedyna.
Ona trupa zakopała przezornie za obórką, gdzie pieniły się ślazy i łopuch, i bujne piołuny... Pies przyleciał, odkopał i wyć począł przeraźliwie żałośnie.
Odpędziła, zakopała raz drugi. Znowu przyszedł, odkopał i zawył. Aż zanosił się wyciem, pysk ku ziemi zwracając.
Po raz trzeci zakopała głęboko. Kamieniami go odpędzić nie mogła. Zęby szczerzył, odskakiwał — i wracał.
Właśnie z miasta nadjechali strażnicy. Po raz trzeci pies wykopał pastucha. Zobaczyli zsiniałego chłopaka, skatowane, zbi-