Ruś kruszy iarzmo i hołdu się zbrania,
Tu Czech naieżdża granicę,
Słychać płacz ludu, ciężkie narzekania,
Goreią pańskie świątnice.
Gniezno siedlisko możnych niegdyś Panów,
I w nim przybytek bogaty,
Złupił Bretysław, wypędził kapłanów,
Wziął drogie skarby i szaty.
Tylu klęskami chrześcian i pohańców
Rady państwa poruszone,
Do Kazimierza wysłały posłańców,
By wrócił i wziął koronę.
W dalekim kraiu, w zapadłym klasztorze
Znaleźli króla zamkniętym,
Z schyloną głową i w prostym ubiorze
Klęczał przed ołtarzem świętym.
Tu rada przed nim opowiadać ięła
Jaki cios Polskę ugodził,
Zapłakał Xiążę, w oczach mu stanęła
Luba ziemia, gdzie się rodził.
Przez Rzym od świętych ślubów uwolniony,
Tknięty niedolą oyczyzny,
Wraca Polaków hufcem otoczony,
Goić ciężkie kraiu blizny.
Kiedy się poczet zbliżał do stolicy,
Zaszedł drogę senat wierny,
Kapłani, wdowy, państwa urzędnicy,
I pospólstwa tłum niezmierny.