„Koń móy i zbroia,, zawołał na sługę,
Ten podaie miecz niezłomny,
Czarna z śrebrnemi gwiazdami kolczugę,
Wkłada mu szyszak ogromny,
Z wierzchołka czuba, czarna końska grzywa,
Jeży się wgórę i na barki spływa.
Tu tarcz ściskaiąc zbroynemi rękami,
Podług rycerstwa zwyczaiu,
Żegnam was woła, twarz skrapiaiąc łzami,
O luba żono i kraiu!
W tém zniża drzewce, bodźcem konia zwiera,
I samotrzeci na tłumy naciera.
Ta zbroia czarna, okropnie wspaniała,
Ten orzeł wpośród pancerza,
I blask oręża i postać zuchwała.
Zdziwieniem Turków uderza.
Nie na śmierć, pomny na swych poprzedników,
W pada Zawisza w tłumy zbroynych szyków.
Gdzie płomienistym orężem zabłyska,
Pod ciosami płytkiéy stali,
Na karacenach srebrna łuska pryska,
Padaią trupem zuchwali,
Jak groźny Aiax, lub Achilles śmiały,
Kędy uderzył, tysiące pierzchały.