Na ten czas Witold dzielnym swém ramieniem,
Zbiwszy za Wołgą hordy Tamerlana,
Przybył, i witał tkliwém uściśnieniem,
Młodego Pana.
Podniosłszy w górę królewską dziecinę,
Rzekł: ziemi, Nieba, wiekuisty panie,
Niechay to xiążę po wszelką krainę,
Sławnym się stanie.
Tu upominki przez stryiów oddano,
Te Witold swemi pomnożył,
W kolebkę z śrebra czystego ulaną,
Dziecinę złożył.
Sam go sposobił ku kraiu obronie,
Lecz xiażę ledwie rok dwunasty liczył,
Stracił Witolda, i po oyca zgonie,
Tron odziedziczył.
Skoro się uyrzał na Chrobrego drodze,
Nie dał się zdrożnym chuciom powodować,
Lecz wziąwszy silna dłonią rządu wodze,
Umiał panować.
Jemu to, w iego wspaniałéy stolicy,
Jako przed swoim i królem i panem,
Pomorzan, Wołoch, i Multan lennicy,
Bili kolanem.