Król w ciężkim razie widząc woysko swoie,
Acz współ zemdlony każe konia stawić,
Woła na dwór swoy, idźmy dzieci moie,
Bitwy poprawić.
Na głos Albrychta, pewna pięknéy sławy,
Z orężem w ręku leci dziarska młodzi,
W pośrodku bębnów, i trąb, kotłów, wrzawy,
Na zdrayców godzi.
Cofa się Stefan król ciemnym wąwozem,
Wyszedłszy w błonie, Bogu dzięki daie,
Grzebie poległych, i czwartym obozem,
Nad Prutem staie.
Był Albrycht hoyny, miał umysł wyniosły,
Lecz choć odważny nie zawsze zwycięzki,
Pod nim to Ruskie krainy odniosły,
Okropne klęski.
Pod nim Tatarów i Turków zapędy,
Aż pod Wisłokę puszczały zagony,
Z licznemi ieńcy zabieraiąc wszędy,
Niezmierne plony.
Chcąc zmodz raz ieszcze los sobie zawzięty,
Gdy mistrz Krzyżacki z hołdem się opiera,
On ciągnie z woyskiem: w tym powietrzem tknięty,
Nędznie umiera.