Za szumnym Dniestrem, na Cecorskim błoniu,
Gdzie Żółkiewskiego spotkał los okrutny,
Jechał Sieniawski odważny i smutny,
W błyszczącéy zbroi, i na śnieżnym koniu.
May właśnie drzewa i kwiaty rozwiiał,
Xiężyc w noc cicha świecąc roztoczony,
O srebrne skrzydła i hełm się odbiiał,
Lecz rycerz wzdychał żalem obciążony.
Niebieskie oczy serce mit zraniły,
I swa srogością pokoiu zbawiły:
Wzdychał, koń iego myślom się stosował,
Z zwieszona głową zwolna postępował.
Tak dumał, alic po bladym promieniu,
Błyszczącą widzi stal pomiędzy krzaki,
Rył to hełm; na nim wzbyt drogim kamieniu.
Herb Zołkiewskiego, i rdzy krwawéy znaki.
Zdiął go, i na tak tkliwe widowisko,
Iął mężny rycerz rzewne łzy wylewać,
A widząc srogie walk poboiowisko,
Usiadł, i takie zaczął rymy śpiewać.